Zacznę od tego, że książka jest przepięknie wydana, jej
okładka wołała do mnie z daleka swoim spokojem i prostotą, a faktura wykonania
przypominająca tekturę zniewala, przynajmniej mnie.
Gdy zaczęłam czytać przepadłam całkiem, pomimo mojej niechęci
do opowiadań. Bo książka właśnie z opowiadań się składa, króciutkich, ale jakże
urokliwych. Wydanych już, co prawda na łamach różnych czasopism, ale nigdy
razem. W każdym z nich czuję się jakbym była tam razem z autorem, widziała i
odczuwała to, co on.
Opowiadania są przeróżne, opisujące przyrodę, zwierzęta,
pory roku, pejzaże, uczucia, wybrane sytuacje. Niesamowicie osobiste,
nostalgiczne i refleksyjne. Czytając czuje się ogromny spokój w sobie. Napisane
prostym zwyczajnym słowem, ale jakże głęboko trafiającym w samo sedno.
Najbardziej zapadły mi w pamięć opowieści o Terzanim, jak umierał całkowicie pogodzony ze sobą, o Południcach,
o śmierci Wujka i naturalności tej sytuacji. A także o Sikorkach - maleńkich
istotkach próbujących przetrwać zimę oraz oczywiście opisy przyrody w różnych fazach
roku, dosłownie miałam to przed oczami.
Książka wywarła na mnie naprawdę duże wrażenie, na pewno nie
raz do niej wrócę. Myślę, że był to najlepszy zakup Targów i niezmiernie
dziękuje Andrzejowi Stasiukowi za to, co pozwolił mi poczuć czytając tę
książkę. Teraz z przyjemnością sięgnę po resztę jego dzieł, bo potrzebuję
więcej.
I Wam też polecam z czystym sumieniem.
"Nie ma ekspresów przy żółtych drogach"
Andrzej Stasiuk
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2013
str. 169
Oj, kusi mnie ten Stasiuk... A egzemplarz z autografem - bezcenny :)
OdpowiedzUsuń